W listopadzie poprzedniego roku nosiłem Wąsa. Duża litera nie jest przypadkowa. Posiadam owłosienie ósmoklasisty, więc efekt mojego zapuszczania zarostu nad górną wargą był przynajmniej komiczny. Dlaczego zdecydowałem się na tak drastyczną zmianę wyglądu? Jedno słowo Wąstopad (z ang. Movember – tłumaczenie własne), czyli miesiąc noszenia Wąsa w ramach podniesienia świadomości raka prostaty i innych „chorób męskich”, więcej np. tutaj.
Wąsa nosiłem dzielnie przez cały miesiąc, i zmobilizowałem się i zarejestrowałem do urologa. Po zaledwie trzech miesiącach nadszedł dzień wizyty. Pojawiłem się o wskazanej godzinie pod wskazanym gabinetem i byłem tak drastycznie młody w porównaniu z resztą kolejki, że panowie po szybkiej acz burzliwej naradzie stwierdzili, że mnie przepuszczą. Lekarz był również zdziwiony wiekiem i dwa razy się upewnił, po co przyszedłem. Po czym wzruszył ramionami i zakładając gumową rękawiczkę podsumował „Jak Pan lubi”…
O samym badaniu nie będę się rozpisywał, nadmienię tylko, że to nie prawda iż urolog, to taki dentysta, który fotel ma do góry nogami :). Okazało się, że wszystko u mnie w porządku i następna wizyta za lat kilkanaście. Panowie – jakkolwiek to śmiesznie nie zabrzmi – badajcie się! Jedno badanie raz na kilkanście lat, aby zapobiec kilkunastu badaniom raz na rok. I jak pisze „badanie” – mam na myśli palec w d*pie… bez przytulania, kwiatów i kolacji.