Producencie Fotelików Samochodowych!
Nie lubię Cię. Tak szczerze. Jak Wanda Niemca.
Sprzedajesz foteliki. Sprzedajesz ich dużo. Kilkaset złotych za fotelik to się wydaje uczciwa cena. Dziecko jest bezpieczne – Ty zarobiłeś pieniądze. Ja zamiast kupić sobie kilka gier na PS patrzę jak moje dziecko jest bezpieczne. Rozrywka 10. Sumienie uśpione i wszyscy zadowoleni. Do czasu.
Jako producent było Ci mało. Więc napieprzyłeś crashtestów, woziłeś dziecko jak chomika w papierowej torbie. Metodą prób i błędów, wymieniając chomiki na śiweże, w końcu odkryłeś Kamień Filozoficzny bezpieczeństwa. Pieprzony Święty Gral ZUSu! I tak okazało się, że dziecko powinno jeździć tyłem do kierunku jazdy.
Super partia!
Na rynek trafia fotelik, który przetrwa armagedon. Ba! Nawet na promocję Crocsów w Lidlu wjedziesz jak papamobile na krakowski rynek. Oczywiście fotelik kosztuje milion cebulionów. Jak każdy szanujący się ojciec staję przed dylematem czy Playstation 4, czy fotelik. Z jednej strony przecież w dzieciństwie jeździłem na imieniny ciotki na pace żuka…
Pogodziłem się z tym, że zamiast grać w Wiedźmina trójkę tnę krajową S3 odchaczając tylko lisy na zderzaku. Brawurowa jazda rodzinnym samochodem to moja wizytówka, więc Bobo jest bezpieczne jak drożdżówka w szkolnej szatni. Przeszło mi.
Drogi producencie fotelików. Na koniec moich uzewnętrznień mam tylko prośbę. Jak badania wykażą, że dziecko najbezpieczniejsze jest podwieszone pod sufit w klatce niczym Hannibal Lecter, to zachowaj wyniki tych badań dla Siebie! Żartuję – pisz bezpośrednio do mnie, chętnie podwieszę Bobo w masce pod sufit.