Chodzę do szkoły rodzenia

Jestem w ciąży. Tzn. moja żona jest w ciąży biologicznej, ale przechodzimy przez to razem. Tzn. ona przechodzi te wszystkie biologiczne zmiany, nieprzespane noce etc. A ja odbieram gratulacje… Ludzie jak nas widzą to pytają, czy wszystko w porządku i jak się czujemy. Nie jest łatwo, ale znoszę to bardzo dzielnie. :) Ale ja nie chciałem pisać o tym jaki jestem dzielny w ciąży (o tym kiedy indziej). Tylko o szkole rodzenia…

Jako przyszły ojciec, mąż, partner uczęszczam do szkoły rodzenia. Aby nie było zbyt patetycznie – po prostu lubię się potarzać po materacu i uciąć sobie drzemkę w czasie gdy kobiety ćwiczą mięśnie, których jako mężczyzna nie mam…. Przynajmniej na co dzień :) . Poza częścią ruchową jest część teoretyczna i tam dowiedziałem się, wielu rzeczy – np. tego, że do szpitala nie ma co jechać przy pierwszych skurczach. Przy drugich też nie :)

Ostatnio wspólnie ze współuczestniczkami zajęć dzieliliśmy się skojarzeniami z porodem. Najczęściej padały skojarzenia negatywne, typu strach, ból, obawa…. To smutne, że na 9 osób uczestniczących w tym ćwiczeniu ja jeden pomyślałem o pępkowym. Kobiety w ciąży zapominają o radościach życia. Na szczęście moja żona ma mnie :)