Do kogo jest podobne dziecko

W naszej kulturze przyjęło się szukać podobieństwa dziecka do rodzica. Na podstawie nieoficjalnych statystyk, mogę stwierdzić, że dużo częściej słyszę, że dziecko jest podobne do ojca – w tym wypadku do mnie. Sądzę, że wynika to z pragmatyzmu. Matka jest pewna rodzicielstwa, a ojciec musi zawierzyć zapewnieniom, o podobieństwie.

Czy mój syn jest do mnie podobny? Raczej nie – jego strata. Owszem, Bobo przejawia kilka zachowań, które mogą go upodobnić do mnie. Pierwsze z brzegu: wołanie o cycek i popołudniowe drzemki. Nie jest to jednak wyróżniające go wśród rówieśników. Podobieństw fizycznych brak. Aby było ciekawiej, to bobo nie jest też podobne do matki. Drogą eliminacji nie dochodzimy do rozwiązania.

Konkludując – dziecko nie musi być podobne do nikogo… najlepiej jak jest podobne do innych dzieci w podstawowym zakresie (ilość kończyn, rozłożenie galareotowatych organów podatnych na uszkodzenie). To zupełnie wystarczy, przynajmniej na razie. Podobieństw będziemy szukali później – jak już zostanie papieżem.